Czym są katastrofizacje i co możemy z nimi zrobić?
Czy Twój umysł czasem wciela się w rolę domorosłego Nostradamusa i serwuje Ci najbardziej ponure scenariusze przyszłości? Jeśli tak, to wiedz, że nie jesteś sam. Nasze mózgi mają ku temu całkiem dobre powody – choć niekoniecznie aktualne na dzisiejsze czasy. W tym artykule opowiem, dlaczego tak się dzieje i co można z tym zrobić.
Katastrofizacje, co to takiego?
Zacznijmy od podstaw. W podejściu poznawczym myśli przewidujące czarne scenariusze nazywamy katastrofizacjami. Są one uznawane za tzw. błędy poznawcze – czyli uproszczenia w myśleniu, które z pozoru mają nas chronić, ale w praktyce często zwiększają cierpienie.
Słowo „błąd” może brzmieć surowo, jakby coś było nie tak z naszym mózgiem. A to nie do końca prawda. Katastrofizowanie nie wynika z wadliwego „oprogramowania”, ale z mechanizmu, który przez tysiące lat pomagał nam… przeżyć.
Ewolucja
Nasz mózg wyewoluował, byśmy mogli przetrwać – a niekoniecznie po to, byśmy byli spokojni, szczęśliwi i żyli tu i teraz. Jego główne zadanie to nieustanne skanowanie otoczenia w poszukiwaniu zagrożeń.
Dlaczego? Bo nasi przodkowie, którzy ignorowali potencjalne niebezpieczeństwa, zazwyczaj… nie mieli okazji przekazać swoich genów dalej. A ci bardziej czujni – przeżyli i zostali naszymi przodkami.
Mówiąc krótko: jesteśmy potomkami tych, którzy się bali.
To dlatego nasz umysł w trybie live raczej wychwyci to, co zagraża, niż to, co daje poczucie bezpieczeństwa. Jest jak detektor dymu, który woli uruchomić alarm zbyt wcześnie niż za późno – nawet jeśli to tylko przypalona jajecznica.
Dzieciństwo
Oprócz biologicznej bazy, dokładamy do tego jeszcze masę róznych sytuacji, których doświadczamy od najmłodszych lat.
Rodzice, mając na celu nasze ogólne bezpieczeństwo, często posługują się komentarzami w stylu:
„Nie biegaj, bo się przewrócisz”
„Nie wchodź tam, bo spadniesz”
„Nie dotykaj, bo się poparzysz”
– to standardowy soundtrack dzieciństwa dla wielu z nas. Choć miały nas uchronić przed niebezpieczeństwem, niestety często budowały w dzieciach obraz świata jako potencjalnie groźnego i niebezpiecznego miejsca.
Jeśli tylko przygotuję się na najgorsze to…
Kolejny mechanizm, który stoi za katastrofizowaniem, to próba zyskania kontroli. Myślenie w stylu: „Jeśli wyobrażę sobie najgorsze, to mniej mnie to zaskoczy” – daje pozorne poczucie bezpieczeństwa.
To taki mentalny parasol ochronny: próbujemy zabezpieczyć się emocjonalnie przed ewentualnym rozczarowaniem, smutkiem czy stratą. Choć może się to wydawać rozsądne, najczęściej tylko podsyca lęk i wcale nie przygotowuje nas lepiej do trudnych sytuacji. Chociaż możemy mieć takie złudzenie, że jeśli wystarczająco mocno się przestraszymy, to w jakiś magiczny sposób unikniemy tych potencjalnych katastrof.
Lęk przed niepewnością
Nie lubimy nie wiedzieć. Dla wielu z nas niepewność jest trudniejsza do zniesienia niż… pewność złej przyszłości. Nasz umysł woli mieć jakikolwiek scenariusz (nawet najgorszy), niż żyć w zawieszeniu. To trochę tak, jakbyśmy woleli wiedzieć, że nadchodzi burza, niż patrzeć w bezchmurne niebo i nie wiedzieć, co się wydarzy.
Kiedy katastrofizacje stają się problemem
Samo pojawianie się katastroficznych myśli nie jest jeszcze problemem. Problem pojawia się wtedy, gdy wierzymy, że te myśli są absolutną prawdą. Gdy traktujemy każdą wizję końca świata jako nieuchronną rzeczywistość – i na jej podstawie podejmujemy decyzje.
Wtedy łatwo zacząć żyć asekuracyjnie, nadmiernie unikać ryzyka, wycofywać się z życia. A to może prowadzić do frustracji, spadku motywacji i życia z dala od tego, co dla nas naprawdę ważne.
Kiedy katastrofizacje stają się problemem
Wyobraź sobie, że Twój umysł to radio, które nadaje program non stop – 24/7. Czasem puszcza coś przyjemnego: „Dziś jest dobry dzień!”, a czasem audycję w stylu: „Katastrofy na śniadanie” albo „Wieczór z debilem” (szczególnie jeśli doświadczasz w swoim umyśle silnej krytycznej części).
To, że radio gra – nie jest problemem. Problem zaczyna się wtedy, gdy uznamy, że wszystko, co słyszymy, to prawda absolutna.
Możesz słuchać tego radia z dystansem. Możesz ściszyć dźwięk. Albo zająć się czymś innym. Nie musisz tańczyć do każdej puszczanej ballady o końcu świata.
Jak sobie radzić z katastroficznymi przewidywaniami?
-
Zauważ, że to tylko myśli – nie muszą być prawdziwe ani rozsądne.
-
Nie walcz z nimi, ale też nie daj się im ponieść – możesz obserwować je z dystansu.
-
Skieruj uwagę na to, co ważne tu i teraz – zamiast angażować się w czarne scenariusze, wybierz działanie zgodne z Twoimi wartościami.
-
Traktuj swój umysł jak radio – możesz słuchać, możesz ściszyć, możesz wyłączyć. Najważniejsze: nie musisz wierzyć we wszystko, co słyszysz.
Natomiast jeśli zauważasz, że Twój umysł lubi dramatyczne audycje, to pamiętaj, że nie jesteś zepsuty. Jesteś po prostu człowiekiem, który nie prosi się o to, czego w swoim umyśle doświadcza. Te wszystkie myśli, obrazy, wyobrażenia, to tak naprawdę skutek uboczny działania naszego mózgu. Zatem skoro mamy mały i często znikomy wpływ na to co się w nim pojawia, to szukajmy sposobów na to jak reagować na te treści, które tak naprawdę nam się dosyć automatycznie przydażają.
DISCLAIMER: wpis ten powstał na podstawie transkrypcji z mojego filmy na youtube, znajdziesz w nim też kilka przykładów i szerzej opowiedziany wątek katastrofizacji: